W ostatnim numerze tygodnika „Uważam Rze” red. Piotr Skwieciński poruszył zagadnienie braku cywilnej odwagi u historyków, publicystów oraz twórców popkultury do podejmowania tematów delikatnych – „skazanych na zamilczenie”.
Jednym z nich – zdaniem autora „przedmiotem niemal totalnego milczenia” w polskiej przestrzeni publicznej – była kwestia relacji między przedstawicielami różnych narodowości na Wschodnich Kresach II RP w trakcie okupacji radzieckiej, a następnie niemieckiej.
Jako ilustrację tej tezy redaktor Skwieciński przywołuje szok wywołany publikacjami „prowokatora Jana Tomasza Grossa” oraz całkowite wyparcie z polskiej świadomości „zrywu młodzieży białoruskiej i żydowskiej na Kresach we wrześniu 1939 roku”:
„Pojawiło się wielu dezerterów spośród miejscowej ludności. Młodzieży żydowskiej oczy błyszczały z radości.”
Ponieważ przytoczony przez autora powyższy cytat pochodzi z mojego tłumaczenia relacji Białogwardzisty (jeszcze raz dziękuję Ershowi za wskazanie tego rosyjskiego tekstu) zamieszczonego na Forum Rosja-Polska, czuję się uprawniony do skomentowania stwierdzeń red. Skwiecińskiego.
Prawdą jest, że przedstawiony przez nas temat nie był szerzej znany polskiej opinii publicznej, jednak przyczyną tego stanu jest nie tylko „to co nastąpiło potem” oraz „mit Kresów, jako idyllicznej krainy przyjaznego współżycia różnych narodowości”. Przystępując do tłumaczenia relacji anonimowego Białogwardzisty nie musiałem przekopywać się przez archiwa by uznać ten niezgodny z kanoniczną wizją polskiej historii tekst za autentyczny. Dla każdego kto kiedykolwiek zetknął się z przedwojenną publicystyką Józefa Mackiewicza (Bunt Rojstów, Bulbin z Jednosielca) , czy też twórczością Sergiusza Piaseckiego (Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy, Zapiski Oficera Amii Czerwonej – do ostatniego utworu nawiązywał tytuł mojej notki na Salonie24) sytuacja na Kresach nie była żadną tajemnicą.
Dlatego mam żal do autora, że opisując tematy skazane przez koryfeuszy z Czerskiej na zapomnienie nie wspomniał o tych niezłomnych autorach, na których wykonano wyrok wycinając ich z polskiej przestrzeni publicznej razem z poruszanymi przez nich tematami. Ich nieobecność w polskiej świadomości powoduje, że dyskurs został zdominowany przez toksyczne skrajności i stereotypy takie jak „żydowscy kolaboranci”, czy „polscy szmalcownicy”.
Ubolewam, że współczesna polska inteligencja, której przedstawicielem jest p. Piotr Skwieciński , o Polskich Kresach dowiaduje się jedynie od Grossa i z amatorsko przetłumaczonego anonimu opublikowanego w emigracyjnej prasie rosyjskiej.
Nie zgadzam się również ze stwierdzeniem, że poruszanie „tematów niebezpiecznych” w Polsce to tylko kwestia ostracyzmu środowiskowego:
„Często temat jest niebezpieczny. Nie w sensie fizycznym – nie żyjemy przecież w Rosji, tym bardziej nie na Białorusi”.
Kiedy zastanawiam się nad losem dr Dariusza Ratajczaka, nie dostrzegam przyczyn aż takiego optymizmu wyrażanego przez red. Skwiecińskiego.
Konrad24pl