Mała czarno-biała fotografia. Maleńki odłamek historii. Malutki. Można nawet powiedzieć – mizerny. Ale dzięki temu nieznanemu fotografowi*, który zrobił to zdjęcie w tak odległym od nas 1944-tym roku, możemy i dziś zobaczyć te młode twarze, które na zawsze pozostaną młode…
Trzy nieznane polskie dziewczęta. Uśmiechają się prosto do obiektywu, nie patrząc na zmęczenie, które zauważalne jest u tej na pierwszym planie, w zdobycznym niemieckim hełmie. Tak, są zmęczone. Ale widać to dopiero po wnikliwszym wpatrzeniu się. Pierwsze co się rzuca w oczy to zapał i optymizm, którymi fotografia aż kipi.
Optymizm, zapał, nadzieja…I wiara. W to, że będzie wszystko będzie dobrze. A trudności, które są – są przejściowe. Trzeba je tylko przecierpieć. Tylko troszeczkę. Niedużo. Przecież to wojna. Ona nie bywa lekką. Tym bardziej dla kobiet. Ona, przeklęta, nie ma kobiecego oblicza. Nie ma nawet ludzkiego oblicza...
Ale wszystko to jest do pokonania. Przed nami – Zwycięstwo. Które będzie. Które musi być! A razem z nim święto na warszawskich ulicach. Które niedługo musi się zacząć. Koniecznie musi się zacząć ! Jakże inaczej? Po co? Ono przecież prawie jest... Na wyciągnięcie ręki ...
Właśnie do tego święta, do tego zwycięstwa uśmiechają się te Polki w wojskowych mundurach, bo przecież nie do tego fotografa. Jedna z nich ma… Tylko jedna z nich ma na plecach karabin Mauser. Najpopularniejsza broń Powstania Warszawskiego**. Tak jak pistolety maszynowe „Sten”, „Błyskawica”, pistolety „Vis”.
I wszystko to przeciw lotnictwu, artylerii, czołgom… Przeciw „Tygrysowi szturmowemu” [=
Sturmtiger] na przykład. Przeciw szturmowemu działu ważącemu 68 ton, które powstało w wyniku umieszczenia na podwoziu czołgu
Tygrys specjalnego moździeża rakietowego 380 mm Sturm Moerser RW61L/5.4 , który wystrzeliwał naboje z napędem rakietowym na niewielkie odległości. „Naboje” ważące po 350 kg każdy! Każdy! I przeciw nim pistolet maszynowy PPSz-41 [= „pepesza”] lub znana ciocia Erma – niemiecki
MP-38/40, który nazywany jest (nieprawidłowo)
Schmeisserem.
A i taka broń była marzeniem wielu powstańców. Wg ocen wojskowych ekspertów w toku Powstania Warszawskiego broń miało ok.13-15 % powstańców.
1-szego sierpnia 1944 komendantowi Okręgu Warszawskiego AK pułkownikowi Antoniemu Chruścielowi pseudonim „Monter” udało się postawić pod „broń” 23 tysiące ludzi. W ciągu kilku dni liczba powstańców wzrosła do 34 tys. (mimo dotkliwych strat – przyp. tłum.). Ale broni katastrofalnie brakowało…
Na początku Powstania oddziały warszawskiej AK dysponowały: 1925 karabinami, 113 ręcznymi i 26 ciężkimi karabinami maszynowymi, 29 rusznicami przeciwpancernymi, 602 pistoletami maszynowymi i ok.3800 pistoletami krótkimi. Więcej było granatów – ok. 44 tysięcy i butelkami zapalającymi 12 tys. I to wszystko…
Późniejsze zrzuty angielskie (do końca sierpnia’44) i radzieckie (od 13 września’44 – przyp.tłum.) nie zmieniły tej strasznej dysproporcji w uzbrojeniu.
Anglicy dokonywali zrzutów z wielkiej wysokości ***. A cała Warszawa, jak obrazowo przedstawił to Komendant Główny AK generał Komorowski-Bór, wyglądała jak szachownica, na którą składały się pola zajmowane przez powstańców sąsiadujące z kwadracikami kontrolowanymi przez oddziały Wehrmachtu i SS. Dlatego duża część ładunków, szczególnie przy ostatnim zrzucie (amerykańskim) 18 września wpadła w łapy Niemców. Ciężkie były straty lotników alianckich. Bazujące w Anglii (i we Włoszech) brytyjskie i polskie samoloty dokonały 223 lotów nad Warszawę. 34 załogi nie wróciły na swoje lotniska. Jeden samolot na jedną tonę zrzuconego ładunku. Straszna arytmetyka wojny.
Od 13-ego września (po 44 dniach i nocach walki (sic!) - przyp. tłum.) na pomoc powstańczej Warszawie przyszło lotnictwo 1-szego Frontu Białoruskiego. Do 1.10 nasi lotnicy wykonali 4821 samolotowylotów (2535 z ładunkami broni, amunicji, granatów, medykamentów i żywności. Reszta loty bojowe). Radziecka strona wykorzystywała nocne bombowce PO-2 («kukuruźnik”), pozwalające zrzucać pomoc z niskiej wysokości. Niestety, przy zrzutach bez spadochronu częściowo zwłaszcza amunicja ulegała zniszczeniu. A przy użyciu spadochronu iatr mógł spowodować przesunięcie i nietrafienie przesyłki do powstańców
Z bronią w powstańczej Warszawie były wielkie problemy. Ale nie tylko z bronią… Nazwać „żołnierzami” powstańców można tylko warunkowo. Wielu z nich nigdy nie służyło w wojsku, nie było przeszkolonych. Inteligencja, młodzież, kobiety, dzieci. Nieostrzelani, słabiutko uzbrojeni ponosili ogromne straty. W pierwszym dniu walki zginęło ich prawie 2 tysiące.
Mimo wszystko… Mimo wszystko wydaje mi się, że ta fotografia została zrobiona na początku sierpnia, kiedy powstańcom udało się zdobyć większą część polskiej stolicy. Niestety znaczna część ważnych urzędowych budynków została w rękach Niemców. Oni kontrolowali lotnisko, dworce kolejowe, arterię komunikacyjne (nie wszystkie – od tłum.) i najważniejsze – mosty na Wiśle. Ale…
Po 5 latach okupacji Warszawa była … lub prawie była – polska. A w rękach… Może nie u wszystkich, ale w rękach była broń. Znaczy – nie wszystko skończone. Jeszcze zwyciężymy! Musimy zwyciężyć! I dlatego te młode dziewczęce twarze z fotografii elektryzują nas swoją energią, zapałem i nadzieją. To tylko moment. Ułamek sekundy, żeby mrugnęła migawka aparatu. Co było wcześniej – nie wiem. Co będzie potem – one nie wiedzą. Za to wiem ja.
2 października 1944 r. generał Bór-Komorowski podpisze kapitulację, zapewniwszy uczestnikom Powstania Warszawskiego status jeńców wojennych. 17 tysięcy powstańców pójdzie do niewoli. Podczas 63 dni nieprzerwanych bojów zginie i przepadnie bez wieści 17 tysięcy. Co piąty mieszkaniec Warszawy na zawsze zostanie w ruinach prawie całkowicie zniszczonego miasta. Około 150 do 200 tys. ludzi. Wszyscy pozostali przy życiu zostaną wygnani ze stolicy. 87 tysięcy zostanie wywiezionych do Niemiec.
Wszystko to jednak potem. A na razie one żywe i pełne nadziei. Prostych i najbardziej zwykłych ludzkich nadziei. Co z tego że wojna. Kiedyś, w końcu skończy się ona. I nie trzeba będzie więcej strzelać. Zabijać. Lub obawiać się nie być zabitym. Będzie pokój. Można będzie zdjąć hełmy, czapki, mundury. I zamiast nich włożyć lekką sukienkę z ramiączkami. Sandałki. I można, i trzeba będzie kochać. I być kochaną…
One nie dożyły****. I nie zmieniły ciężkich wojskowych mundurów na lekkie, przewiewne sukienki. Takie jak noszą nasze ukochane. I, mam nadzieję, będą nosić zawsze ukochane naszych dzieci, wnuków i prawnuków.
I za to też oddały życie te 3 polskie dziewczęta. I wiele ich rówieśników. A także 166 808 żołnierzy 1-szego Białoruskiego Frontu, którzy polegli w sierpniu i wrześniu 1944 na prawym brzegu Wisły. Rosjanie, Ukraińcy, Białorusini, Gruzini.
Na ścianie pamięci bohaterów Powstania Warszawskiego widnieje tylko jedno rosyjskie nazwisko***** – starszego lejtnanta [= porucznika] Wiktora Baszmakowa „Inżyniera” dowódcy plutonu kompanii Jerzego Zdrodowskiego „Kwarcianego” wchodzącego w skład
Zgrupowania „Żubr” Armii Krajowej walczącego na Żoliborzu w rejonie "Olejarni" (Pałacyk Norblina). Tylko jedno*…
Ale to nie znaczy, że my nie walczyliśmy za ich wolność. W innym wypadku po co te 166 tysięcy zginęło nie dożywszy pierwszych przymrozków października 1944 ? Na próżno ???
Nie, nie na próżno. Większość z tych 166 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej było takimi młodymi ludźmi jak te 3 Polki na fotografii. I wszyscy oni marzyli o tym samym. O pokoju, o spokojnym niebie. O tym, że żeby kochać i być kochanym…
I dlatego dziś pamiętamy nie tylko o tych, którzy polegli w Warszawie, na lewym brzegu Wisły,. Ale i o tych, którzy padli na jej prawym brzegu, prawie do niej dochodząc. Na obydwu brzegach tej samej rzeki. Marząc o tym samym. Oddawszy za to marzenie najdroższe co mieli – i Polacy i Rosjanie - swoje życie.
====================================================================================
Od tłumacza : zaznaczyłem informacje, które moim zdaniem wymagają uzupełnienia. I tak:
*) Fotograf znany - Tomaszewski,
**) Najpopularniejsza broń PW to jednak wg mnie: butelka z benzyną, granat (przeważnie konspiracyjnej produkcji tzw. "filipinka" lub "sidolka") i pistolet, najlepiej marki VIS. Ilości uzbrojenia warszawskiej AK podałem bez pułku por.Góry-Doliny.
***) Zrzutów dokonywali po połowie Anglicy (głównie Południowiafrykanerzy) i Polacy, ci zwłaszcza starali się zrzucać ładunki z jak najmniejszej wysokości, aby celniej trafić i być mniej narażonym na ogień niemieckiej artylerii przeciwlotniczej.
****) Na koniec wspaniałe wiadomości! Wszystkie trzy osoby z opisanej tak pięknie fotografii przeżyły Powstanie i wojnę. Są to od lewej "Maszynka" 16-letni Tadeusz Rajszczak, Wiesia Wójcicka-Reif "Sławka" i Danusia Aniszewska "Bogdanka" - wszyscy z
batalionu "Miotła". Zdjęcie zostało zrobione prawdopodobnie po wyjściu oddziału z kanałów na początku września'44.
*****) Tylko jedno rosyjskie nazwisko upamiętnione jest na ścianie pamięci Muzeum Powstania Warszawskiego. Chociaż Rosjan walczących ramię w ramię za Polskę i "wolność waszą i naszą" było znacznie więcej, wszyscy prawie zginęli na Starówce i Żoliborzu. Jeden przeżył, udało mi się odnaleźć jego imię i nazwisko Jewgienij "Żenia" Mulkin. O Nim i jemu podobnych nie-polskich bohaterach Powstania napiszę niebawem artykuł.
Dziś idę walczyć - Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć - Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć - i prać - bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć - Mamo!
Небольшая черно-белая фотография. Маленький осколок истории. Очень маленький. Можно даже сказать – мизерный. Но благодаря тому безвестному фотографу, который сделал этот снимок в так далеко отстоящем от нас 44-м, мы и сегодня можем увидеть эти, так навсегда и оставшиеся молодыми, лица.
Три неизвестных польских девушки. Улыбающиеся прямо в объектив, несмотря на усталость, хорошо заметную у той, что ближе к нам. Которая в трофейной немецкой каске. Да, есть усталость. Но это если вглядываться. А первое, что бросается в глаза – воодушевление и оптимизм, которыми, как хорошим закрепителем, пропитана вся фотография.
Оптимизм, воодушевление, надежда… И вера. В то, что всё будет хорошо. А трудности, которые есть – это временно. Нужно только потерпеть. Чуть-чуть. Самую малость. Это же – война. Она лёгкой не бывает. Тем более – для женщин. У неё же, проклятой, как известно, не женское лицо.
Но всё это преодолимо. Впереди – Победа. Которая обязательно будет. А вместе с нею – и праздник на варшавских улицах. Который вот-вот должен начаться. Обязательно должен начаться. Иначе как? Зачем? Он же вот, уже почти…
Именно ему, этому празднику, а не безвестному * фотографу, улыбаются эти польки в военной форме. У одной из которых…
Только у одной (!) за спиной – винтовка Маузер. Наиболее массовое оружие** Варшавского восстания. Так же, как автоматы «Стэн», «Блыскавица», пистолеты ViS.
И это всё – против авиации, артиллерии,
танков… Против «Штурмового тигра» (
Sturmtiger) , например. Той самой 68-тонной махины, которая получалась в результате установки на базе танка «Тигр» T-VIE реактивного бомбомёта Raketenwerfer 61, ведущего огонь 380-миллиметровыми минами, весом по 350 кг каждая. Каж-да-я! И вот против этого пистолет-пулемёт ППШ-41 или знаменитая «тётя Эрма» – немецкий
МР-38/40, который мы ошибочно называем «
шмайсером»?
Да и те были далеко не у всех... По мнению военных экспертов в ходе Варшавского восстания оружие было у 13-15 процентов повстанцев.
1 августа коменданту Варшавской области полковнику Антону Хрустелю (псевдоним «Монтёр») удалось поставить под «ружьё» «Армии Крайовой» (АК) 23 тыс. человек. В течение ещё нескольких первых дней боёв число повстанцев возросло до 34 тысяч.
А оружия… Катастрофически не хватало.
К началу восстания в подразделениях «Армии Крайовой» (АК)
было 2629 винтовок, 145 ручных и 47 станковых пулемётов, 657 автоматов, 29 противотанковых ружей, 3846 пистолетов и револьверов. Почти не возникало проблем с ручными гранатами (почти 44 тыс.) и самодельными бутылками с горючей смесью (около 12 тыс.). А вот противотанковых гранат было… 416. Всего-навсего.
Практически не изменили ситуацию и те грузы с оружием, что были сброшены английской и советской авиацией.
Англичане *** производили выброску с больших высот. А поскольку вся Варшава, по образному выражению командующего АК генерала Комаровского («Бур»), представляла собой «шахматную доску», на которой чередовались «клетки», находившиеся в руках повстанцев и контролируемые частями Вермахта или СС, то большая часть грузов, особенно при последней выброске – 18 сентября – досталась немцам. Тяжёлыми были и потери среди союзных лётчиков. Базировавшиеся в Англии британские и польские самолёты сделали 223 вылета на Варшаву. 34 экипажа из них на свои аэродромы не вернулись. Один самолёт на тонну сброшенного груза. Вот такая жестокая арифметика войны.
С 13-го сентября на помощь восставшей Варшаве пришла авиация 1-го Белорусского фронта. До 1-го октября наши лётчики сделали 4821 самолёто-вылет. Из них 2535 – с грузами оружия, боеприпасов, медикаментов и продовольствия. С советской стороны были задействованы ночные бомбардировщики ПО-2, позволяющие производить выброску с предельно малых высот. Но… При сбрасывании оружия в контейнерах без парашютов оно частично повреждалось. А когда парашюты использовались, груз мог и не попасть по назначению. Его сносило в сторону немецких частей.
С оружием в восставшей Варшаве были большие проблемы. Но не только это… Назвать «солдатами» повстанцев можно только условно. Многие из них никогда не служили в армии, не имели даже элементарных военных навыков. Интеллигенция, молодёжь, женщины, подростки. Необстрелянные, слабовооруженные повстанцы несли страшные потери. В первый же день боёв погибло почти 2 тыс. человек.
И всё-таки… Всё-таки сдаётся мне, что этот снимок сделан в начале августа, когда повстанцам удалось захватить большую часть польской столицы. Да, значительная часть правительственных зданий осталась в руках немцев. Они контролировали аэропорт, вокзалы, основные транспортные коммуникации и, что самое важное, мосты через Вислу. Но…
После пяти лет оккупации Варшава была… Или почти была – польской. И в руках… Пусть не у всех, но в руках было оружие. А значит, ещё не вечер. И будет! Обязательно будет праздник Победы. И потому эти молодые девичьи лица с фотографии поражают нас своей энергией, воодушевлением и надеждой. Только миг. Секунда, чтобы сработал затвор фотоаппарата. Что было до неё – не знаю я. Что будет потом – неведомо им. Известно мне.
2-го октября генерал Комаровский подпишет капитуляцию, оговорив для сдавшихся участников Варшавского восстания статус военнопленных. 17 тысяч повстанцев попадёт в плен. За 63 дня непрерывных боёв погибнет 10 тысяч, пропадут без вести 7. Каждый пятый мирный житель Варшавы навсегда останется среди руин почти полностью разрушенного города. Это, по разным источникам, – от 150 до 200 тыс. человек. Всё, оставшееся в живых, гражданское население будет вывезено из города, 87 тыс. – угнано в Германию.
Это всё – потом. А пока они живые и полные надежд. Простых и самых обычных человеческих надежд. Не всё ж эта война? Когда-то, но должна же она закончиться? И не надо будет больше стрелять. Не надо убивать. Или бояться быть убитой. Будет мир. Можно будет снять каски, пилотки, форму. А вместо них надеть лёгкое, воздушное платье с оборочками. Босоножки… И можно… Нужно будет любить. И надеяться быть любимой.
Они не дожили**** . Так и не сменили тяжёлую воинскую амуницию на лёгкие, воздушные платья… Их носят наши любимые. И я надеюсь, будут носить любимые наших сыновей, внуков и правнуков.
Вот за это, как мне кажется, отдали свои жизни эти три польских девушки. И многие их соратники. А ещё 166 808 советских солдат и офицеров 1-го Белорусского фронта, что полегли в августе-сентябре 1944 года на правом берегу Вислы. Русских, украинцев, белорусов, грузин...
На стене мемориала-памятника героям Варшавского восстания есть только одно русское имя***** – старшего лейтенанта Виктора Башмакова («Инженера»). Командира взвода первой роты Ежи Здродовского («Кварчаного»), входившей в группировку АК «Зубр», что держала оборону на Жолибоже, в районе маслозавода. Только одно.
Но это не значит, что мы не воевали за их свободу. Иначе зачем? Зачем эти 166 тысяч, которые так и не дожили до первых заморозков октября 44-го? Зря?
Нет, не зря. Большинство из них было такими же молодыми, как эти три польки. И все они мечтали о том же самом. О мирном небе. Возможности любить и быть любимыми.
И потому сегодня мы вспоминаем не только тех, кто погиб на левом берегу Вислы, в Варшаве. Но и о тех, кто лёг в землю на её правом берегу, совсем чуть-чуть не дойдя до варшавских предместий. На разных берегах одной реки. Мечтая об одном и том же. И отдав за эту мечту самое дорогое, что было у них. И у поляков, и у русских. Свою жизнь.
====================================================================================
От переводчика на польский: я выяснил польскому читателю несколько вторичных нюансов, которых могут не знать не специалисты по ВВ :
*) фотографа фамилия Томашевски,
**) наиболее популярное оружие ВВ мо-моему
бутылка с горючей смесью, граната (подпольного самодельного производства) и пистолет (нп. Вис).
***) Летали с грузами по половине бриты (точнее южноафрикане) и поляки, но старались сбрасывать груз из возможно низской высоты, чтобы попасть в польские "квадратики" и быть лёгкой мишеней для немецкой ПРО.
****) На конец радосно - все ребята с фотографии выжили Восстание и войну. 16-летний "Машинка" Тадеуш Райщак, Веслава Вуйцицка-Рейф "Славка" и Данута Анишевска "Богданка" из батальиона "Миётла" [=Щётка].
Я иду драться, мама!
Нынче – времени мало.
Может так статься, я лягу там же,
Где столько тысяч пало
Польши солдат отважных.
Пало за нашу Волю.
Мама, я в Польшу верю так страшно!
И в святость нашей доли.
Я иду драться до смерти,
Мама, не плачь, родная.
Лучше послушай, как мое сердце
Радостно дробь играет.
Это отлично, мама -
Если в руках оружие есть
Смерти в лицо смеяться прямо
Без страха – за Родину и за честь!
Мама, иду сражаться!
(tłum. Ukusika)
Komentarze