Co bym zrobił gdybym w przypływie jakiegoś niewyobrażalnego amoku metodycznie, strzałem w tył głowy zabił dwadzieścia dwa tysiące osób? Chciałbym mieć tyle szczęscia żeby po ustapieniu szaleństwa natychmiast oszaleć. Być może jednak miałbym pecha pozostać przy zdrowych zmysłach. Co wtedy? Chyba nie mogąc znieść ciężaru odpowiedzialnosci za czyn jaki popełniłem natychmiast palnałbym sobie w łeb. A jeśli zabrakłoby mi odwagi lub nie pozwoliłyby mi na to resztki mojego systemu wartości karzące mi znosić dalsze życie i swiadomość popełnionej zbrodni jako karę? Może całe życie bym płakał uderzając głową o ścianę. Może poszedłbym na kolanach na pielgrzymkę od domu do domu rodzin moich ofiar. Może codziennie okrutnie bym się samookaleczał? A może byłbym na tyle mały żeby latami w sprawie mojej zbrodni okłamywać siebie i innych?
W pytaniach naszych rosyjskich kolegów powtarza się jedno. Co Rosja ma zrobić żeby wreszcie zadośćuczynić polskiemu poczuciu krzywdy? (Moim zdaniem właściwe pytanie brzmi raczej: Co Rosja powinna zrobić by odciąć się i nie ponosić odpowiedzialnosci za zbrodnie Związku Sowieckiego? Co Rosja może w tym zakresie zrobić dla samej siebie? Ale do tych pytań Rosjanie muszą dojść sami. Wierzę, ze dojdą.) Niestety odpowiedź na to pytanie jest równie oczywista co tragicznie smutna. Nie ma niczego takiego. Usatysfakcjonować nas mogłoby tylko wskrzeszenie naszych pomordowanych w bestialski sposób przodków. Państwo rosyjskie nie może nam tego dać. Może nas natomiast przekonać o szczerości skruchy i chęci odcięcia się od stalinowskiego dziedzictwa. Tu powiem za siebie: mnie jeszcze nie przekonało ale nabrałem nieśmiałej nadziei, że któregoś dnia przekona.
Cezary Krysztopa